niedziela, 14 lipca 2013

62 wywiady

 Fot. Violka Kuś



Z archiwum perebora [Agata]

Ostatni dzień wywiadów, już bez ankiet, biegania po mieście czy wsi i prób porozmawiania z kimś przez dwie minuty o pereborach. Ostatni przystanek w postaci bardzo rozległej wsi Wyryki, zmusił nas do wykrzesania z siebie resztek sił zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Po raz kolejny zaopatrzyłyśmy się w różnorakie słodycze, od batonów po ciasteczka czy lody (osobiście myślę, że przez pierwszy tydzień po powrocie będę krzywo patrzyła na ciasteczka z cukrem, które wielokrotnie zastępowały mi obiad). Duża dawka cukrów pozwoliła mi, Basi i Karolinie przeprowadzić ostatni wywiad opatrzony obszernym komentarzem z życia osobistego naszej informatorki. Jednak naszą największą uwagę we wsi Wyryki przykuły tutejsze koty - grube, leniwe zwierzaki.
Usystematyzowane refleksje po badaniach zapewne będą się pojawiały w najbliższych dniach po powrocie. Zarówno one, jak i czekające na nas transkrypcje nie będą nam pozwalały na zapomnienie pereborach. Myślę, że etnologiczny kryminał stawiający pytanie o istnienie pereborów został rozwiązany i zadanie można uznać za wykonane.


Ostatni wypad [Basia]

No i nadszedł koniec. W sumie nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Spacerując po Wyrykach i wypatrując pozostałych we wsi tkaczek, nie dochodziła do mnie świadomość, że dzisiaj zrobię swój ostatni wywiad. Trochę zrobiło się nostalgicznie, zastanowiło mnie, czy spotkałoby mnie coś jeszcze ciekawego, gdybym została tutaj dłużej – ale jak wiadomo nie można przesadzać. Zaobserwowałam u siebie ewidentne zmęczenie materiałem. „A wie Pani jak robili tkaniny z lnu?” „A jak tak właściwie robiło się te perebory?” „A Panią uczyła mama, a może babcia?”. Na początku pytania te budziły szczerą ciekawość i chęć poznania prawdy. Teraz wiem już bardzo dużo, i ciekawość w ciągle powtarzanych pytaniach gdzieś zginęła, przez co zaczęłam wyglądać na osobę nikle zainteresowaną tematem. Kiedy przypomnę sobie wszystkie spotkane osoby, które tak serdecznie ugościły mnie w swoim domu i chętnie zaprosiły do swojego życia, to pragnę zostać tutaj dłużej. Jednak szybkim krokiem nadszedł czas powrotu i transkrypcji, a wspomnienia warsztatów, ręcznie tkanych spódnic, pereborów i miłych uśmiechów należy głęboko zakopać w pamięci.


Pożegnanie z Podlasiem [Marta]

I wreszcie, po dziesięciu długich dniach, dziesiątkach ankiet i wielu wywiadach nadszedł długo oczekiwany ostatni dzień badań. Z początkowej ósemki badaczy zostało już tylko pięć najwytrwalszych. Ostatkiem sił weteranki wyruszyły w ostatnią podróż w teren. Tym razem za cel obrane zostały Wyryki. Pierwsza część zespołu miała zdecydowanie więcej szczęścia z autostopem. My, czyli ja i Kasia, przeszłyśmy 2 km zanim spotkałyśmy kogoś, kto mógł i chciał nas podwieźć. Cóż, ciężko złapać stopa na drodze, na której jedno auto na 7 min to norma. Na szczęście pani, która zabrała nas z sobą okazała się darem od losu. Wskazała nam byłą tkaczkę, do której mogłyśmy się udać. Pani ta, mimo iż sama niewiele nam powiedziała, skierowała nas do pani Kasi, która okazała się być nie tylko skarbnicą wiedzy, ale także tkanych dywanów i spódnic na sprzedaż. Pani Kasia skierowała nas do pana Tadka, który miał posiadać koszule z pereborami. Zachęcone tą wizją,  ochoczo ruszyłyśmy na Wyryki Wolę. Niestety, okazało się, że koszule zostały oddane dla zespołu, ale część zabrała pani Z. W zamian za to, zostałyśmy skierowane do urodzonej w 1926 roku pani Marysi. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy usłyszałyśmy, że pani umiała tkać perebory! Jej zdaniem perebory były ładne, ale w jej czasach już całkowicie niemodne. Zdałam sobie sprawę z tego, że strój ludowy, który kojarzył mi się z czymś niezmiennym i stałym, okazał się być zjawiskiem dynamicznym, podlegającym wpływom i przemianom. Perebory istniały, jednak moda na nie przeminęła, tak samo jak minęła moda na flanelowe koszule czy spodnie-dzwony. Ale przecież, każda moda kiedyś wraca. Nieraz w lekko zmienionej formie, czasami szybciej, czasami później. Może pod wpływem kolekcji odzieżowej BIALCONU, może dzięki działaczkom, jak tkaczki z Hruda lub Holeszowa, ale sądzę, że wróci moda na perebory.


  
 Fot. Violka Kuś
 Fot. Violka Kuś
 Fot. Violka Kuś
 Fot. Violka Kuś
 Fot. Violka Kuś
 Fot. Violka Kuś
 Fot. Violka Kuś
 Fot. Violka Kuś
 Fot. Violka Kuś
 Fot. Violka Kuś
 Fot. Anna Weronika Brzezińska

Fot. Anna Weronika Brzezińska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz